sobota, 12 marca 2016

W obliczu wyzwania

Jest środek nocy i normalny człowiek zada sobie pytanie dlaczego nie śpię skoro na co dzień i tak nie mogę się wyspać? Odpowiedź jest banalna - nie chce mi się! Mamy weekend i chociaż sobota czy niedziela od 2.5 roku niczym nie różni się od poniedziałku czy czwartku, ogarnia mnie weekendowa euforia. Nie wiem czemu tak się dzieje, ale chyba umysł przyzwyczaił się przez lata to tzw. przerwy zwanej weekendem i tak już mu w tej podświadomości zostało. Notabene ja wcale nie lubię obecnych weekendów. Wszyscy są wtedy w domu (mieszkamy z moimi rodzicami - jeszcze a także na dole mieszka rodzina brata). Generalnie super, wszyscy są, mnóstwo rąk do pomocy, ale czy aby na pewno? Guzik prawda. W sobotę i niedzielę Oliwia z euforii dostaje totalnej palmy. Nie wie z kim ma rozrabiać czy z babcią czy gonić na dół do swojej ukochanej Amelki. Ja zamiast spędzać ten "wolny czas" zmagam się z niesubordynacją własnego dziecka, które zdaje się nie reagować na żadne racjonalne argumenty. Ba, matka nie jest jej do niczego potrzebna, no chyba tylko żeby zapalić światło w łazience... Stąd też moje ambiwalentne uczucia związane z weekendowym czasem. Z jednej strony tęsknie a z drugiej na samą myśl przechodzą mnie ciarki. Na szczęście zbliża się wiosna i można będzie w końcu wyjść na dłużej z domu bez obawy o zły ubiór czy przywleczenie skądś grypy. Z resztą ruch na świeżym powietrzu robi dobrze zarówno dziecku jak i mamie.
Dziś odbyłyśmy z Oliwią długą wędrówkę, po której miały się jej wyczerpać baterie, niestety chyba przebyłyśmy o 5 km za mało. Efekt końcowy był mierny... Teraz mamy noc i można się skupić na sobie, więc radośnie donoszę iż matka Polka jutro wychodzi do ludzi. Zostawia swoje genialne dzieci, zabiera męża i wychodzi ze znajomymi. Można rzec jutro a raczej dziś będzie święto! Chyba jest to nagroda na wyrost, ponieważ szykują się długie i ciężkie dni. Zapadła decyzja opuszczenia naszego pięknego kraju i najprawdopodobniej do lata nas już tu nie będzie. Tymczasem od poniedziałku zostaję słomianą wdową i od świtu do nocy sama będę ogarniać ten chaos. Po drodze szykują się wesela, szpitale, nauka i wyzwania. Człowiek jest dziwną, zaskakującą istotą kiedy ma czas to go marnuje, a kiedy go brak porusza niebo i ziemię aby go jak najlepiej wykorzystać. Tak teraz ja będę siedzieć i wysłuchiwać niemieckich nagrań jakbym nie mogła przez 2 lata codziennie nauczyć się paru słówek. Nie ma to jak nóż na gardle... 
Oliwia wróci do swojej "ojczyzny" haha! Prawdziwym wyzwaniem będzie posłanie jej do niemieckiego przedszkola, nie wiem jak moja bidulka się tam odnajdzie. Pewnie lepiej niż początkowo ja, chociaż już tam byłam... W naszym życiu teraz dzieje się strasznie dużo, pewnie dlatego muszę przeprowadzać liczne dialogi sama ze sobą, w końcu jak to ktoś wczoraj opublikował na fb, czasami trzeba zasięgnąć porady eksperta:),
Mam wrażenie że ten post jakiś taki niekonkretny i rozmemłany, widocznie ja taka teraz jestem. Rozdarta pomiędzy dwoje wrzeszczących dzieci, zastanawiająca się jak pozbierać wszystko do kupy, wiele chcę a nie potrafię rozciągnąć doby, chcąca wierzyć że zmierzam w dobrą stronę i będziemy mieć miękkie lądowanie.. jak zawsze:) 
Wieczór spędzony na obejrzeniu pięknego filmu: "Niebo istnieje naprawdę", poleconego przez ulubioną bratową - mamusię wspomnianej Amelki. Dzięki! 
Chociaż lubię dynamiczne życie, gdy ciągle się coś dzieje, to na dwa miesiące chętnie przeniosłabym się w taką spokojną filmową, beztroską, szczęśliwą rzeczywistość. 
Na koniec wspaniałe zdjęcia z wyprawy wykonane dziś z Oliwką :) Miłej nocy i udanego weekendu życzą OWCE!!^^

Owczy portret

Mamusia i dzidziusie^^



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz