wtorek, 22 grudnia 2015

Hoł, hoł, hoł :)

Życzymy wszystkim wesołych, rodzinnych i zdrowych świąt Bożego Narodzenia oraz szampańskiej zabawy w noc sylwestrową!!

To ostatni post w bieżącym roku dodam, że bardzo burzliwym dla nas:) Wracamy w styczniu z nową mocą!
Wczoraj wpadła mi w ręce pewna, ciekawa aplikacja na smartfona... planuję ją wypróbować i opisać już wkrótce. Także czekajcie na nas bo jak powszechnie wiadomo nowy rok - nowe postanowienia i zmiany, zmiany, zmiany...czas na odrobinę samorozwoju:)

Pozdrowienia dla mamusiek, tatusiów i dzieciaczków:)


piątek, 18 grudnia 2015

Atopowe Zapalenie Skóry - w skrócie AZS

Siemanko,

Statystyki bloga wyraźnie pokazują, że to czego najbardziej szukają mamy a może i tatusiowie to tematyka alergii u dzieci. Alergia pojęcie szerokie, ale często w wieku niemowlęcym przewijają się zwłaszcza te pokarmowe. Niestety na tym etapie nie jest łatwo jednoznacznie określić, co wywołuje rozmaite odczyny alergiczne u dzieci. Opowiem Wam zatem o naszej przygodzie z AZS!

Jako pierwsza - Oliwia. Od początku miała odrobinę inną skórę, jakby cieńszą i naczynkową. Jak później powiedziała nam pediatra taka skóra nazywa się - marmurkową (są też pewnie inne nazwy - nie wiem nie doszukiwałam się). Nie wiem też na ile wpływa to na jej jakość, ale na pewno gdy dziecko zmarznie robi się sine i jakby w pajączkach. Oczywiście kolor jest jak najbardziej normalny u zmarzniętych niemowlaków ze zwykłą cerą, po prostu u niej jest to bardziej widoczne, a poza tym w "normalnych" warunkach prześwitują naczynka. Dodam, że nie ma bladej cery, raczej średni odcień. Od urodzenia mieliśmy problemy z nawilżaniem. Miała skórę suchą i trochę chropowatą. Z czasem zaczęły się pojawiać rumieńce na twarzy i suche twarde jakby strupki na przedramieniu. Sporadycznie podobne zmiany dotyczyły tułowia - głównie brzucha. Pierwsze tropy wiodły ku skazie białkowej, ponieważ oprócz problemu skóry sporo ulewała i miała problemy z brzuszkiem. Epizodycznie dostawała Nutramigen, później Bebilon Pepti, ale nie za bardzo jej te specyfiki smakowały - a mnie smród tego mleka przyprawiał o mdłości. Dermatolog radziła ograniczyć nabiał, wyeliminować z diety czekoladę i jej pochodne i czekać aż dziecko wyrośnie. Faktycznie po 6 miesiącach nastąpiła duża poprawa a po roku niemal wszystko zanikło. Oliwia nie miała nigdy skazy, po prostu ma suchą, lekko atopową skórę wymagającą większej pielęgnacji. W między czasie zauważyliśmy co wywołuje u niej czerwone plamy na policzkach - cytrusy, które ona uwielbia :)

Kacper. Z nim to mamy chorobowy Meksyk od samego początku. Zdaje się, że żadne przypadłości go nie omijają. Byli chirurdzy, neurolodzy, dermatolodzy a teraz na topie jest okulista i pediatra. Niemal od 3 tygodnia życia zaczęły pojawiać się problemy ze skórą - czerwone, żółte plamy, suche miejsca, krosty, ciemieniucha, odparzenia czego tylko można zapragnąć. Szybko zauważyłam że jest lekko skazowy, więc ograniczyłam nabiał, co według mnie poprawiło sytuację. Jednak położna środowiskowa zbeształa mnie, mówiąc iż skaza ujawnia się później, organizm musi się przyzwyczaić do obecności białka itp. Po miesiącu dermatolog stwierdziła, że Kacper Ma skazę białkową oraz atopowe zapalenie skóry. Zaleciła dietę ograniczającą nabiał, czekoladę, orzechy, kąpiele w emolientach, natłuszczanie i wnikliwą pielęgnację przesuszeń, Gdybym kończyła karmienie to do 6 miesiąca bezwzględnie mleko na receptę - wyżej wymieniony Nutramigen bądź Bebilon Pepti. Przepisała maści, zaleciła kremy. I do momentu rozszerzania diety "jakoś było"... Obecnie Kacper nie wygląda. Pomimo przestrzegania zaleceń skóra sucha, chropowata, pełna suchych plam. Najgorsze jest to że objawy nasilają się i z małych niewinnych plamek powstają wielkie swędzące rany.   Z takich jak na zdjęciach powstały rany.





















Niedawno przez parę dni mały całe noce budził się bo skóra go tak bardzo swędziała a drapał się do krwi. Cała szyja, broda i klatka. Najpierw myślałam że to uczulenie na coś innego, coś z zewnątrz. Jednak dermatolog rozwiał moje wątpliwości - to ten cudowny AZS! Lekarka uświadomiła mnie dodatkowo, że takie zaostrzenie się objawów jest zupełnie normalne. Nie jest ważne jak dziecko wygląda - ile ma plam, złuszczeń czy krost. Istotne jest czy mu to przeszkadza czy nie! Jeżeli swędzi, drażni to należy pomóc smarując zmiany konkretnymi lekami. U nas nie obyło się bez sterydów i tak Kacper po jednej aplikacji maścią Elocom wrócił to normalności. Jest to silny specyfik i należy u takich maluchów stosować go wyłącznie doraźnie i krótkotrwale.
Trzeba mieć na uwadze, iż AZS jest wywoływany przez szereg czynników a pokarmowy jest najczęściej analizowany przez matki. Na zaostrzenie się objawów tego zespołu wpływ mają między innymi : pora roku (grudzień-luty najgorzej, bo powietrze jest w domu suche), spadek odporności po np. przebytej chorobie, przyjmowane leki aż w końcu alergizujące produkty takie jak: krowie mleko, czekolada, orzechy, wino czerwone, białko kurze.U Kacperka pogorszyło się po przebytej "Bostonce".
 Praktycznie od początku jestem na diecie ograniczającej nabiał - jedynie trochę mleka do kawy i raz na czas tosty z serem żółtym. Czekolady unikam jak mogę, ale wiadomo zdarza się bo ciężko bez niej żyć. Na pewno zły wpływ na małego mają orzechy - po 1 dużej orzechowej kawie dostał rumieńców, chrupki cebulowe ( które uwielbia Oliwia a mama podjada razem z nią), cytrusy a szkoda bo jestem fanką soku pomarańczowego;(. Także trzeba się ograniczać. Ze względu na częste choroby układu oddechowego skierowano nas na testy alergiczne z krwi, które nie wykazały uczulenia (laktoza, białko, żółtko kurze,czekolada, orzechy itp), co nie znaczy że go nie ma.. Po prostu u niemowląt takie testy są niewiarygodne, nie muszą wykazać istniejącego problemu. Grunt to znaleźć dobrych lekarzy, którzy nie wprowadzą nas w błąd. Już nie raz na pytanie skierowane do pediatry dotyczące jakiś zmian skórnych zamiast otrzymać odpowiedź usłyszałam pytanie : " A czego się Pani najadła?" hmm w obecnej sytuacji bardziej na miejscu byłoby : " Czy Pani coś jeszcze je?" :)
Obecnie mamy zmiany na całym ciele, w zgięciach żywo czerwone a reszta sucha żółtawa. Na szczęście nic nie swędzi...

niedziela, 6 grudnia 2015

Bunty, skoki i inne utrudnienia

Siemka!

Odstępy od kolejnych postów wydłużają się niemiłosiernie. Przyczyna? Nie ogarniam życia, nie mam chęci ani czasu, nie potrafię zebrać myśli. Jednak jest światełko w tunelu...
Listopad był dla nas koszmarnym miesiącem, chyba najgorszym w moim życiu. Od samego początku wydaje się że prześladował nas pech, wszystko działo się źle, dzieci chorowały, kłótnie się mnożyły, rzeczy martwe psuły bądź ginęły. Normalnie istne tornado.

I w tym wszystkim dojrzewa bunt dwulatka. Szczerze? Zanim pojawiły się dzieci a także podczas czytania "mądrych" książek czy czasopism raczej nie dowierzałam w bunty, skoki rozwojowe. Zwłaszcza na opisywane anomalie które one powodują. Dziś wiem i wierzę że bunt istnieje.
Moje cudowne dziecko na niemal wszystkie pytanie odpowiada : "NIE!". Dodatkowo Oliwka zrobiła się ekstremalnie uparta. Obecnie wybiera sobie jedną osobę, którą w danej chwili toleruje i której  
"słucha". Oczywiście tylko do momentu aż coś jej się nie spodoba. A może być to dosłownie wszystko. Od poniedziałku do piątku po przebudzeniu na zaproszenie do ubierania się, usłyszałam same wymówki. Jakby tego było mało w połowie tego procesu okazuje się, że tych spodni nie ubierze bo akurat chce spódnicę, ale nie tę którą proponuje mama tylko taką, co pewnie leży w kuble od prania. I tak mija pół godziny żeby namówić małego człowieka by w końcu cokolwiek założył.To jest jednak nic, bo odzież najwyraźniej nie jest Oliwii szczególnie potrzebna. Od jakiegoś czasu ma fazę że idzie spać pod kocyk. Wiadomo iż w ubraniu się nie śpi, to rozbiera się niemal do naga:) I nie ma argumentów, które by ją przekonały że trzeba się ubrać, bo np. jest chłodno i stopy już dawno ma zimne jak lód. Nie, ona lata goła po całym domu w szampańskim nastroju! Oczywiście jak na szybką naukę mówienia przystało pojawiają się lingwistyczne perełki pokroju - :"ale gówno", "boli mnie dupa bo jadłam czekoladę" i wiele, wiele innych. Jednak najgorsze chyba jest niekontrolowane darcie się:) Z pozostałych odchyleń, to najciężej znieść. Dzieci ogólnie generują hałas i kiedy dodatkowo ktoś wydziera się w niebo głosy szlag może człowieka trafić.
Choć dziecko jest coraz starsze i świadome swojej odrębności to teraz też wraca do korzeni czyli do mamy. Bez mamy ani rusz, na chwilę może się zająć i iść z kimś innym, ale zaraz woła : "do mamy" i wręcz wpada w czarną rozpacz jak nie może, bądź mamy akurat nie ma. Poza tym "normalnie", wszystko jest moje, wszystkie zabawki zabiera, wyrywa, Kacperka okłada kiedy tylko ma sposobność i tak dzień w dzień:)


Żeby nie było, że gromy idą tylko w kierunku córki. O nie! Kacper też ma swoje za uszami!! W dzień spoko, wszystko można wyegzekwować, ale gdy przychodzi noc wstępuje w niego jakiś demon. Najpierw demon nazywał się - "oddawaj cycki", później - "ząbkowanie" a teraz cholera wie. Niby wszystko dobrze, a tu nagle ból brzucha i darcie się do 2 w nocy. Ten mały gagatek spokojnie mógłby przespać noc, ale po co jak można płakać co 15 minut?  Mógłby chociaż nie budzić się od razu jak jego matka, czyli nieszczęsna Ja zasypia! Nic mnie tak nie wkurza. Wydawało mi się że powoli się przyzwyczaja do swojego łóżeczka, lepiej śpi w dzień to i w nocy jakaś poprawa będzie. Nic z tego, noc jest po to by wykańczać matkę, Bo w dzień jest grzeczny i radosny jak aniołek. A nocą po prostu nie otwiera oczu i się drze:) Zaraz będzie kolejny skok rozwojowy i ponowne problemy ze spaniem. Ciekawe, że na 365 nocy w roku, aż podczas 355 coś dziecku dolega - katar, zęby, brzuch, brak mamy, nasikany pampers, zimno, ciepło i tak bez końca!
Nie ma co się za dużo rozpisywać, pewnie każda z Was może dodać coś od siebie w tym temacie lub łączyć się ze mną w tym przejściowym " cierpieniu"!



Post dedykuję Natalii, dzięki której w końcu miałam motywację by tu choć zajrzeć!
Udanego Mikołaja :):)