poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Blog tymczasowo zawieszony

Blog zostaje tymczasowo zawieszony

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Poniedziałkowy poradnik - co zabrać na porodówkę

Pomyślałam sobie że można by w jeden dzień tygodnia wrzucać praktyczne porady dotyczące opieki, pielęgnacji, wychowania dzieci. Trafiło na poniedziałek, ponieważ jest to pierwszy dzień tygodnia w którym dopiero wdrażamy się w pracę i inne aktywności. Dobrze jest wtedy w ramach przerwy przeczytać jakąś radę, praktyczną krótką notkę i mieć poczucie dobrego startu tygodnia:)
Skoro jest to pierwszy tego typu wpis, należy się chronologia. Zatem zacznijmy od tego, co warto mieć ze sobą udając się na porodowkę aby pierwsze doby spędzone z dzieckiem minęły bez zakłóceń.
W każdym szpitalu panują inne zasady, przed porodem warto udać się na oddział i popytać czy istnieją jakieś listy rzeczy potrzebnych/ wymaganych po porodzie. Na pewno upoważniona położona taką listę udostępni lub z grubsza poda co potrzeba. Jeszcze do niedawna miałem w notatkach telefonu spis moich rzeczy. Pamiętam jak dziś słowa położnej :" sztućce trzeba mieć bo nam pokradli ":). 
A teraz serio.
W internecie jest dostępnych mnóstwo list, spisów tego co należy spakować idąc do szpitala. Poniżej podaję swoja - subiektywną, stworzoną w oparciu o dwa zupełnie różne standardy porodowe.

1. Dokumenty - dowód, książeczka zdrowia i zaświadczenie o ubezpieczeniu.
2. Dobrze zaopatrzona kosmetyczka a w niej - żel pod prysznic, żel do higieny intymnej, szczotka i pasta do zębów, szczotka i przybory do włosów, maść na popękane/bolesne brodawki tu polecam Medela i Maltan (Medela super, ale mało wydajna, natomiast Maltan cena niewysoka i przy sumiennym stosowaniu poradzi sobie z problemem), podkłady poporodowe (dużo!! trzeba je zmieniać często choćby dla własnego komfortu) polecam z firmy Hartmann ( są chłonne i dobrze przylegają), majtki poporodowe - te z siateczki (takiej jak bandaż) - nie polecam jednorazówek z Canpolu, gdyż nie przepuszczają odpowienio powietrza i źle trzymają te gigantyczne podkłady..), wkładki laktacyjne - przy nawale pokarmu nawet paczka może nie wystarczyć, kosmetyki poporodowe (ujędrnianie/antyrozstępy itp.), żel antybakteryjny do rąk (bez konieczności mycia) - tak by móc w każdej chwili zdezynfekować ręce - wyniosłam to z niemieckiej porodówki, tam bowiem na każdym kroku dostępne były dozowniki z płynem do dezynfekcji oraz każda rodząca otrzymywała wersję podręczną do swojej szafki.
3. Dla dziecka: W przypadku naszego szpitala trzeba było mieć praktycznie wszystko.. Ubrania były dostępne w szpitalu i z tychże korzystaliśmy, natomiast wszelkie kosmetyki jak płyny do kąpieli, balsamy, kremy, pampersy, chusteczki muszą mamy mieć ze sobą. Należy też pamiętać o pieluchach tetrowych, maluchy mogą ulewać, a poza tym lubią sie do takiej pieluchy przytulać. Dobrze mieć łapki niedrapki lub chociaż skarpetki na dłonie noworodka gdyż jego pazurki są ostre i często się nimi drapie. Oczywiście ubranko na wyjście - ale to akurat może przynieść tata odbierając Was ze szpitala.
4. Pozostałe : Przynajmniej dwie koszule do spania, w których można swobodnie karmić (o ile się to planuje), cienki szlafrok i jakiś zestaw  wygodnych ubrań. Nigdy nie przydały mi się wszędzie wspominane ciepłe skarpetki. Choć jestem zmarzlakiem, nie były mi one ani razu potrzebne a jedno dziecko rodziło się w środku zimy, nocą i jakoś nie zmarzłam. Komfort termiczny dała kołdra, którą okryto mnie po urodzeniu;). Przyda się  za to plasikowy kubek, który posłuży do podmywania podczas korzystania z wc, a jak mówiąc i o tym to na pewno nakładki jednorazowe na sedes.. Warto wziąć też notatnik/zeszyt i długopis, aby zapisywać godziny w których dziecko je, lub jego masę. Nigdy nie wiadomo ile przyjdzie spędzić tam czasu a takie informacje mogą się później przydać. 

Inne sugestie można zamieszczać w komentarzach :)

środa, 5 sierpnia 2015

Karmienie piersią

Jako że od 1 sierpnia zaczął się tydzeń karmienia piersią warto o tym wspomnieć. Nie wiem jak Wy, ale ja mam nie odparte wrażenie iż istnieje olbrzymia nagonka na karmienie piersią. Jeżeli kobieta nie wybiera tej formy żywienia dziecka, od razu się na nią krzywo patrzy. Ale jak to? Dlaczego Pani nie karmi, na pewno ma Pani mleko tylko jest Pani leniwa ple, ple, ple.
Ciężko jest zrozumieć że nie każda mama chce karmić, może karmić i nie każde dziecko uczy się ssać równie szybko. Nie dziwię się kobietom które szybko zarzuciły karmienie i przeszły na butelkę, gdyż wymaga ono od matki wielu poświęceń i często bywa bardzo frustrujące.

Najpierw jednak o zaletach.


  • Oczywiste jest że karmienie piersią jest bezpłatne:) zatem mamy ekologiczny i ekonomiczny pokarm dla malucha. 
  • Mleko matki uważane jest za najlepsze i najzdrowsze, więc dbamy o zdrowie i rozwój naszych niemowląt. 
  • Podczas karmienia matka nawiązuje z dzieckiem więź (moja ulubiona zaleta)
  • Sam proces karmienia uwalnia w organizmie kobiety endorfiny - hormony szczęścia
  • Karmienie odchudza, jak było już w poprzednim poście - na produkcję mleczka organizm potrzebuje 300-700 kcal
  • Można karmić o każdej porze i w każdym miejscu
Gorsze strony karmienia:

  • To boli!!! ( Najczęściej wymieniany przez kobiety dyskomfort związany z karmieniem). Oczywiście ktoś powie że jest to proces przejściowy. Jest to prawdą, ale kto nie doświadczył lepiej niech się nie wypowiada. Nie każda matka ma to szczęście, że dziecko szybko załapie jak ssać, zacznie od razu noworodka dobrze przystawiać i po dwóch tygodniach będzie szczęśliwie karmić. U mnie pierwsze próby z Oliwką to był istny koszmar. Moje brodawki były pokąsane do krwi. Była takim wielkim ssakiem, że nie dała się wręcz oderwać, a kolejna próba prawidłowego przystawienia rodziła coraz większy ból. Dla mnie pierwsze 2 tyg z małą były gorsze niż oba porody razem wzięte! Z Kacperkiem miałam już większe doświadczenie, co i jak robić, jak chronić się przed uszkodzeniami, oraz jakich specyfków używać.
  • Nocne wstawanie, dzieciaki na butli zazwyczaj śpią dłużej i dają mamom odpocząć. Czas karmienia jest narzucony sztucznie. Natomiast przy piersi " na żądanie" można równie dobrze karmić co godzinę jak i co 4.
  • Pierwszy miesiąc jest tak męczący że wiele kobiet rezygnuje z karmienia bo nie mają już siły. Odnosi się wrażenie że karmisz non stop. Ledwo skończysz a dziaciak znów krzyczy.
  • Pojawiają się kryzysy laktacyjne, przy których mamy mają tendencje do panikowania. Nie dość że na codzień nie wiedzą ile mleka zjadło dziecko to co dopiero jak jest go za mało? Zaraz szukają butlek i innych niepotrzebnych rozwiązań. Jest to zrozumiałe, w końcu matka nie chce by dziecko było głodne..
  • Presja na karmienie jest niefajna. Matka butlekowa jest ciągle potrzegana jako gorsza i leniwa. 
  • Wygląd piersi - kobiety nie chcą karmić, żeby późniech ich biust nie obwisł...
  • Dla niektórych mam karmienie w miejscach publicznych jest krępujące. W naszej kulturze jeszcze się to nie przyjęło i można spotkać się z niechętnymi spojrzeniami, jak nie komentarzami..
Na pewno do obu list można dodać jeszcze inne indywidualne uwagi. Ja starałam się karmić Oliwkę jednak, zaczęłam za dużo kombinować właśnie dając się ponieść wyobraźni iż dziecko się nie najada. Podawałam od czasu do czasu butelkę, co więcej mała nigdy nie nauczyła się dobrze ssać, miałyśmy za sobą kryzysy, frustracje i koniec końców "pociągała" do 8 miesiąca w trybie mieszanym. 
Natomiast Kacper od początku nie chce ani smoczka uspokajającego ani butelki więc jesteśmy na mleku własnej produkcji. Nie było większych problemów z przystawianiem, bólem czy "nienajadaniem się". Mały wygląda jak smok :) Także mleko mamy mu służy.
Drogie mamy, jeżeli chcecie karmić to uzbrojcie się w cierpliwość i nie wymagajcie od siebie za dużo. Nic się dziecku nie stanie jak zacznie pić mleko modyfikowane. Karmienie piersią nie ma być karą, a symbiozą między matką i dzieckiem. Warto jest karmić, ale trzeba pamiętać o tym że szczęśliwa matka to szczęśliwe dziecko - nigdy nic na siłę!!!


sobota, 1 sierpnia 2015

Kloszard ze schroniska dla bezdomnych

Intrygujący tytuł jak na bloga o dzieciach, co nie? To tylko gra słów są którą kryją się przykre realia.

W poniedziałek po godzinie 23:00 przeżyłam prawdziwe chwile grozy. Kończyłam akurat kolację, kiedy Kacper zaczął się wiercić w łóżeczku. Myślałam że jak zwykle musi mu się odbić ponownie po jedzeniu. Tym razem było inaczej. Mały nie mógł oddychać. Początkowo wydawało mi sie że to przez  katar, ma zwyczajnie zatkany nos. Zaaplikowałam wodę morską, co było to odessałam a problem nie ustąpił. Bezdechy zaczęły się wydłużać. Zabrałam go do chłodniejszego pokoju i starałam dobudzić. Kiedy się uspokajał, znów nie mógł oddychać i wyglądał jakby mdlał, odłatywał nam na rękach. Pamiętam jak rzuciłam do mamy: "A jak on umrze??!" Na co Ona: "Nie wygłupiaj się dzwoń po karetkę i się pakuj. Tak też uczyniłam. Pani z dyspozytorni poleciła otworzyć zamrażalnik i przystawiać dziecko, by mogło zaczerpnąć zimnego powietrza. Później opatulonego Kacperka wynieśliśmy na taras i tam czekaliśmy na karetkę.
Skąd to całe zamieszanie? Otóż byliśmy na etapie leczenia zapalenia krtani. Jeszcze parę godzin wcześnij mieliśmy kontrolę, po której okazało się że jest dużo lepiej (sama zauważyłam poprawę, bo między innymi nie kaszlał ), ale znów zeszło na dół i pojawiły się lekkie szmery w oskrzelach. Diagnoza? Kontuynuować inhalacje przez kolejne parę dni i zachować czujność. 
Zapalenie krtani u małych  dzieci jest bardzo niebezpieczne, sytuacja może zmienić się w ciągu kilku godzin. Ataki pojawiają się z nienacka, najczęściej w nocy podczas snu. W skrajnych przypadkach może dojść do uduszenia, gdyż krtań u niemowlaka  jest wąska i w chwili pojawienia się obrzęku dziecko nie ma jak oddychać.
Przyjechało pogotowie i zabrało nas do szpitala ( Wojewódzkie Centrum Medyczne w Jeleniej Górze). Jak wiadomo na izbie przyjęć procedury trwają. Najpierw wywiad, później oczekiwanie na lekarza, kolejny wywiad, badanie dziecka, pobieranie wyników i w końcu skierowanie na oddział pediatryczny. Większość tego czasu Kacper płakał. Dziecko nie dość że wyrwane ze snu, ciągle budzone, w nowym miejscu gdzie wbijają igły, świecą lampami itd. Straszne to dla nas było, maluch ochrypł z płaczu zupełnie. Na oddziale dostaliśmy salę dla trojga, ale na szczęście byliśmy tam sami - przez pierwsze dwie doby. I teraz gwóźdź programu - matka czy inny opiekun może przebywać z dzieckiem całą dobę, ale nie ma dla niej/niego żadnego łóżka, za to są krzesła i podłoga. Do tego właśnie nawiązuje temat postu. Na oddziale pediatrycznym w Jeleniej Górze matki dzieci śpią na podłogach jak bezdomni w schroniskach. O ile można przekimać jedną noc na krześle, o tyle tydzień mógłby w takiej pozycji wykończyć - zostaje więc podłoga...
W noc po przyjęciu Kacper nie chciał zasnąć do 3:00. A ja wykończona fizycznie i psychicznie miałam zaraz kłaść się przy dziecku jak pies na podłodze. Już miałam rozłożony kocyk i grubą bluzę - jako poduszkę gdy spod łóżka małego wyszedł obrzydliwy pająk... Brzmi to teraz komicznie, ale w tamtym momencie chciało mi sie po prostu płakać, byłam na to wszystko zbyt zmęczona. Co zrobić zadeptałam żyjątko i skorzystałam ze swojego kawałka podłogi. Przez dwie godziny doświadczałam emocji jakie najprawdopodobniej odczuwa więkosć bezdomnych śpiących między innymi po klatkach schodowych. Resztę nocy przetrwałam na krześle i szafce.Pomyślałam sobie wtedy, że jutro poproszę męża żeby mi przywiózł leżak ogrodowy, w końcu się rozkłada i będzie godniej i Wygodniej. Kolejna nocka spędzona w lepszym samopoczuciu i komforcie. Niestety nazajutrz jedna z pań pielęgniarek uświadomiła mi iż leżaki są zabronione i spytała czy ktoś mi dał zgodę? Dopuszczalna jest karimata, koc, śpiwór i spanko w parterze. Rzekomo sanepid zabrania leżaków, materacy dmuchanych itp. gdyż są niehigieniczne, blokują dostęp do łóżka pacjenta (ciekawe na dzień przecież można zwijać ). Za to poinformowano mnie że zwolniła się izolatka i jeżeli chcę skorzystać ( tam jest łóżko dla matki) to muszę poprosić lekarza o zgodę na przeniesienie. Jedyny haczyk to płatność - 2 pierwsze doby 36,90 zł, wszystkie następne cena promocyjna 18,40zł :)
Skorzystałam z oferty i przeprowadziłam się czym prędzej. W izolatce jest również własna łazienka, co stanowi duży plus bo opiekunowie nie mogą korzystać z łazienki znajdującej się na oddziale. Poniżej zdjęcie i pytanie za 100 pkt czego brakuje w kabinie prysznicowej? :)


Nie chcę żeby ktokolwiek czytający ten post zrozumiał iż spodziewałam się w szpitalu wygód i luksusów. Jedyne o, co można wnioskować to godne człowieka warunki. W jaki sposób spanie na leżaku może być gorsze od spania matki karmiącej na brudnej podłodze? Czy taka wytarzana w kurzu i pająkach matka jest mniejszym zagrożeniem epidemiologicznym niż matka z leżaka czy materaca? I jak tu karmić czyste, chore dziecko samemu wstając brudnym? Dla mnie jest to CHORE. Opinia o naszym oddziale prediatrycznym jest bardzo zła. Jeżeli chodzi o personel, nie mam żadnych zastrzeżeń. Nie spotkałam się z nieuprzejmością, wszystko było jak należy, życzliwie i z uśmiechem. Jedyne co może być irytujące to późne wizyty, dzieci o tej porze zazwyczaj kładą się spać. Rano również miałam problem bo od pobudki do lekarza mijały długieee chwile a Kacper odpadał. Niestety spanie kobiet na podłogach przy dzieciach jest na prawdę uwłaczające i powinno się jak najszybciej zmienić.
Jeżeli chodzi o Kacperka wszystko dla nas dobrze się skończyło. Całe leczenie obyło się bez antybiotyku, bazując na inhalacjach, kontrolach laryngologicznych i kroplówkach wzmacniających. Powodem zaistniałej sytuacji najprawdopodobniej był skurcz oskrzeli, który był następstwem przedostania się flegmy, mleka czy czegokolwiek do oskrzeli, Niestety było to nasze drugie zapalenie krtani, zatem można spodziewać się że będzie nawracać i musimy być zawsze zaopatrzeni w odpowiednie leki, być czujni i dmuchać na zimne.
Przbywając te 4 dni w szpitalu miałam czas na wiele refleksji. Jestem pełna podziwu i zarazem współczucia dla wszystkich matek i opiekunów dzieci, które są przewlekle, prawdziwie chore. Szpitalna rzeczywistość jest przykra, jest jak przeniesienie się do innego, ograniczonego świata. Dlatego powinno się uczynić wszystko aby ten trudny dla rodziców i dzieci czas maksymalnie umilić. Przede wszystkim stwarzając godne warunki funkcjonowania.