niedziela, 6 grudnia 2015

Bunty, skoki i inne utrudnienia

Siemka!

Odstępy od kolejnych postów wydłużają się niemiłosiernie. Przyczyna? Nie ogarniam życia, nie mam chęci ani czasu, nie potrafię zebrać myśli. Jednak jest światełko w tunelu...
Listopad był dla nas koszmarnym miesiącem, chyba najgorszym w moim życiu. Od samego początku wydaje się że prześladował nas pech, wszystko działo się źle, dzieci chorowały, kłótnie się mnożyły, rzeczy martwe psuły bądź ginęły. Normalnie istne tornado.

I w tym wszystkim dojrzewa bunt dwulatka. Szczerze? Zanim pojawiły się dzieci a także podczas czytania "mądrych" książek czy czasopism raczej nie dowierzałam w bunty, skoki rozwojowe. Zwłaszcza na opisywane anomalie które one powodują. Dziś wiem i wierzę że bunt istnieje.
Moje cudowne dziecko na niemal wszystkie pytanie odpowiada : "NIE!". Dodatkowo Oliwka zrobiła się ekstremalnie uparta. Obecnie wybiera sobie jedną osobę, którą w danej chwili toleruje i której  
"słucha". Oczywiście tylko do momentu aż coś jej się nie spodoba. A może być to dosłownie wszystko. Od poniedziałku do piątku po przebudzeniu na zaproszenie do ubierania się, usłyszałam same wymówki. Jakby tego było mało w połowie tego procesu okazuje się, że tych spodni nie ubierze bo akurat chce spódnicę, ale nie tę którą proponuje mama tylko taką, co pewnie leży w kuble od prania. I tak mija pół godziny żeby namówić małego człowieka by w końcu cokolwiek założył.To jest jednak nic, bo odzież najwyraźniej nie jest Oliwii szczególnie potrzebna. Od jakiegoś czasu ma fazę że idzie spać pod kocyk. Wiadomo iż w ubraniu się nie śpi, to rozbiera się niemal do naga:) I nie ma argumentów, które by ją przekonały że trzeba się ubrać, bo np. jest chłodno i stopy już dawno ma zimne jak lód. Nie, ona lata goła po całym domu w szampańskim nastroju! Oczywiście jak na szybką naukę mówienia przystało pojawiają się lingwistyczne perełki pokroju - :"ale gówno", "boli mnie dupa bo jadłam czekoladę" i wiele, wiele innych. Jednak najgorsze chyba jest niekontrolowane darcie się:) Z pozostałych odchyleń, to najciężej znieść. Dzieci ogólnie generują hałas i kiedy dodatkowo ktoś wydziera się w niebo głosy szlag może człowieka trafić.
Choć dziecko jest coraz starsze i świadome swojej odrębności to teraz też wraca do korzeni czyli do mamy. Bez mamy ani rusz, na chwilę może się zająć i iść z kimś innym, ale zaraz woła : "do mamy" i wręcz wpada w czarną rozpacz jak nie może, bądź mamy akurat nie ma. Poza tym "normalnie", wszystko jest moje, wszystkie zabawki zabiera, wyrywa, Kacperka okłada kiedy tylko ma sposobność i tak dzień w dzień:)


Żeby nie było, że gromy idą tylko w kierunku córki. O nie! Kacper też ma swoje za uszami!! W dzień spoko, wszystko można wyegzekwować, ale gdy przychodzi noc wstępuje w niego jakiś demon. Najpierw demon nazywał się - "oddawaj cycki", później - "ząbkowanie" a teraz cholera wie. Niby wszystko dobrze, a tu nagle ból brzucha i darcie się do 2 w nocy. Ten mały gagatek spokojnie mógłby przespać noc, ale po co jak można płakać co 15 minut?  Mógłby chociaż nie budzić się od razu jak jego matka, czyli nieszczęsna Ja zasypia! Nic mnie tak nie wkurza. Wydawało mi się że powoli się przyzwyczaja do swojego łóżeczka, lepiej śpi w dzień to i w nocy jakaś poprawa będzie. Nic z tego, noc jest po to by wykańczać matkę, Bo w dzień jest grzeczny i radosny jak aniołek. A nocą po prostu nie otwiera oczu i się drze:) Zaraz będzie kolejny skok rozwojowy i ponowne problemy ze spaniem. Ciekawe, że na 365 nocy w roku, aż podczas 355 coś dziecku dolega - katar, zęby, brzuch, brak mamy, nasikany pampers, zimno, ciepło i tak bez końca!
Nie ma co się za dużo rozpisywać, pewnie każda z Was może dodać coś od siebie w tym temacie lub łączyć się ze mną w tym przejściowym " cierpieniu"!



Post dedykuję Natalii, dzięki której w końcu miałam motywację by tu choć zajrzeć!
Udanego Mikołaja :):)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz