środa, 6 kwietnia 2016

Szczepić czy nie szczepić? Oto jest pytanie!

Witam!!!

Dziś mam zamiar poruszyć bardzo drażliwy temat szczepień dzieci, który budzi liczne kontrowersje! 
Moje zdanie jest następujące : SZCZEPIĆ!! A teraz do początku całej historii, którą chcę przedstawić.

Bliskie nam osoby wiedzą ile czasu spędzamy u lekarza z Kacprem. Dzieciak choć wygląda na zdrowego, dobrze odżywionego, jest radosny, to jednak od samego początku boryka się z problemami zdrowotnymi. Całe szczęście nie są to sprawy poważne, ale każdy rodzic wie jak choroby dziecka wykańczają całą rodzinę o portfelu nie wspominając. Kacper ma zaledwie 14 miesięcy. Do tej pory trzykrotnie chorował na ostre zapalenie krtani, czterokrotnie miał obturacyjne zapalenie oskrzeli, niemal co miesiąc łapie jakąś infekcję, dodatkowo męczy go alergia. Trochę sporo jak na tak młody organizm, o nie rozwiniętym układzie odpornościowym. Ostatnio pobiliśmy rekord zdrowia, wyniósł on 3 tygodnie! Wow, co za luksus! Lekarze jak to lekarze, większość rozkłada ręce i każe czekać aż się "wychoruje". W związku z rozlicznymi infekcjami nie szczepimy się zgodnie z kalendarzem, ba można rzec że wcale, bo ostatnie szczepienie było przewidziane dla nas na 04.08.2015. Mogliśmy co prawda zaszczepić małego w te "zdrowe" dni, ale powszechnie wiadomo że szczepionka wpływa na odporność a my nie mogliśmy sobie na to pozwolić.  Od pół roku staramy się przeprowadzić zabieg chirurgiczny związany ze wzrokiem, niestety choróbska nam to utrudniają. 
Ponieważ pediatra z POZ miał już nas dość  z wzajemnością :), zaczęliśmy leczyć się prywatnie. Różnica kolosalna, otrzymujemy trafne wskazówki, a pani doktor zawsze nas wyratuje z opresji. Niestety jej też należy się urlop i ostatnie 4 tygodnie wróciliśmy na "stare śmieci" z banalnym katarem... Najpierw domowe sposoby, później wizyta prywatna i para-antybiotyk aby zwalczyć infekcje (bo zbliżał się termin planowanego zabiegu), po pięciu dniach Kacper zdrowy a na szósty katastrofa.. a leczenie w pełni. Kontrola w POZ wykazała że dziecko zdrowe, ma tylko katar.. Ok.. więc co na ten katar?Swoją drogą ładny mi katar, że tydzień kompletnie nieprzespanych nocy przez duszące się dziecko, oddychające jak włączony odkurzacz... No to Protargol (krople robione) i inhalacje. Inhalacje pomagały, ale na krótką metę. Planowana była wizyta u laryngologa, żeby zobaczył co jest grane, gdyż antybiotyk to ostatnia droga. Kataru się przecież tak nie leczy... Jednak mamusia była bardzo mądra i najpierw zrobiła dziecku wymaz z nosa, który udało się odebrać przed wizytą u specjalisty. A tam proszę bardzo, bakterie wyhodowano, liczne i to jeszcze jakie!
STREPTOCOCCUS PNEUMONIAE szczep MLSB. Dla laika nic to nie znaczy, ale po wpisaniu w GOOGLE ukaże nam się : Pneumokoki a dokładnie dwoinka zapalenia płuc! Super! Skąd się to wzięło? A pewnie stąd że antybiotykoterapia wcześniejsza którą prowadzono była nieadekwatna do infekcji, za krótka a czasem nawet niepotrzebna. Kacper pozbierał bakterie i wyhodował cały oporny szczep na wiele antybiotyków! I jak to dziecko ma być zdrowe? Teraz mechanizm jego zachorowań stał się dla mnie jasny. Wszyscy nosimy w gardle czy nosie pneumokoki, ale nie wszystkich atakują. Działają one wtedy gdy np. obniżona jest odporność i tak było u nas. Infekcja ->antybiotyk-> poprawa ->słaby organizm ->pogorszenie. Pierwsze pytanie laryngologa było o ilość zachorowań, jakie i ile antybiotyki były stosowane oraz czy dziecko było szczepione na pneumokoki i meningokoki? Nie... nie było, ale będzie jak tylko nam się uda wyzdrowieć. Dużo wcześniej wystarczyło dziecku zrobić wymaz z nosa, aby w ciemno nie stosować leków. Ja nie jestem lekarzem, ja nie muszę o tym wiedzieć, ale jak można przeoczyć takie oczywiste rzeczy. Przez te nawracające infekcje, pomnażamy tylko grono specjalistów, mam nadzieję że wkrótce się to zakończy. Niedługo czeka nasz szereg badań dotyczących odporności oraz współistniejących alergii. (Skierowano nas do Poradnii leczenia zaburzeń odporności we Wrocławiu). I wracając do tematu. Ile ludzi, tyle jest zdań na temat szczepień. My mamy szczęście że nasze pneumokoki dały postać zapalenia noso-gardła, bo mogliśmy równie dobrze skończyć w szpitalu z ostrym zapaleniem płuc, opon mózgowych czy nawet sepsą. Dla mnie jest to wystarczająco przekonujący argument żeby zaszczepić dziecko. Oczywiście nie daje to 100% gwarancji sukcesu, ale jeśli mogę w jakiś sposób uchronić swoje dziecko chcę to zrobić. Do zwolenników NOP-ów(Odczynów poszczepiennych), są to pojedyncze przypadki. Nas szczepiono tymi "złymi" rtęciowymi szczepionkami i żyjemy a na pewno w większości mamy się całkiem dobrze. Ostatnie szczepienie miałam pewnie mając 18 lat, po 10 nie widzę uszczerbku na swoim zdrowiu, ani powikłań poszczepiennych w przeszłości też nie było. Krzyczy się, że wprowadzamy sobie chemię, toksyny do organizmy wraz ze szczepieniami, ale ludzie zastanówcie się trochę. W ciągu dnia człowiek w XXI wieku i cywilizowanym świecie wystawiony jest na stałe działanie toksyn - z atmosfery, jedzenia, kosmetyków, odzieży, plastiku i wielu innych. Nikt o tym jakoś głośno nie mówi i pewnie 1 /10 osób nie ma o tym w ogóle pojęcia. Nasze organizmy zbyt wolno przystosowują się do szybko zachodzących zmian w otoczeniu, stąd coraz więcej zachorowań. Nie sądzę że za wszystko można winić szczepionki...
Pozdro!

2 komentarze:

  1. Bardzo fajny wpis, zwłaszcza w kontekście tej całej dyskusji wokół szczepień. Moje dziecko też zostało zaszczepione, kiedy posyłałam je do żłobka - tak nam doradziła Pani doktor. Porozglądałam się jeszcze trochę w internecie i okazało się, że opinie o szczepieniach są najróżniejsze, ale chyba wygrywają te, które mówią o NOPach. Wahałam się jeszcze jakiś czas co zrobić, ale podjełam decyzję, że szczepimy. Myślę podobnie jak ty: ile toksyn dziennie bierze się z jedzenia czy powietrza i musimy jakoś sobie z tym radzić... A jeśli chodzi o szczepienia przeciwko pnuemokokokm polecam tę stronę http://szczepimy.com.pl/pneumokoki/szczepienia/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, polemika w tym temacie jest olbrzymia. Każdy ma własne argumenty, ale myślę że matka jakąkolwiek by decyzję powzięła robi to dla dobra własnego dziecka. Często wynika to z przebytych doświadczeń tak też jest u nas.

      Usuń